czwartek, 15 października 2015

Trochę o prażanach

Byłam wczoraj na promocji książki, w której przywołana jest Praga i jej mieszkańcy. Co prawda mowa przede wszystkim o znanych i mniej znanych osobistościach z XVIII i XIX wieku. Autorka owej książki wypowiedziała rzecz oczywistą, ale przez wielu zapomnianą lub wypieraną - miejsce zamieszkania, otoczenie, w którym się obracamy, kształtuje w nas pewne zachowania i wpływa na nasz charakter. I tutaj powróćmy do prawego brzegu i prażan. Istnieje w świadomości ludzi, szczególnie przyjezdnych, przeświadczenie, że na Pradze nie ma cywilizacji, że tam się jedynie morduje, gwałci i nie wiadomo co jeszcze. Warszawiacy boją się na drugi brzeg zapuszczać i robią to jedynie wtedy, kiedy muszą tam coś załatwić, a i to często niechętnie. Snują się wtedy przestraszeni po ulicach i patrzą czy ktoś oby nie łypie na nich nieprzychylnym okiem. Przyjezdni Pragę odwiedzają, ale bardzo szybko słyszą, że nie należy tego robić, bo tam żule i skupisko patologii. Ulubioną rozrywką prażan jest przecież chlanie w bramach. Przychodzą jednak takie momenty, kiedy warszawiacy i przyjezdni goście ochoczo przybywają na prawy brzeg. Powodów może być wiele, by wymienić jedynie organizowane imprezy, otwarcie wystawy w muzeum czy chęć zjedzenia świetnego jedzenia za nieporównywalnie mniejszą kwotę niż w innych miejscach w Warszawie. Są też tacy śmiałkowie, którym nie są straszne historyjki o Pradze i chcą na własne oczy przekonać się czy tam jest rzeczywiście tak, jak to piszą. Osoby te najczęściej zakochują się w prawym brzegu i często tu goszczą, fotografują budowle i ludzi i poznają praską atmosferę. Za tymi ludźmi podążają następni, bo jak raz poszła fama, że nie taka Praga straszna jak ją malują, to ma to siłę sprawczą. Ci odważniejsi wchodzą w bramy, przechodzą na podwórka i można ich dostrzec z aparatami na klatkach. Zapomnieli chyba biedacy, że przecież na każdym kroku czai się ktoś, kto chętnie wbije im kosę pod żebro i zabierze aparat. No zapomnieli! Z czego dzisiaj bierze się taki wizerunek Pragi i prażan, skoro statystyki policyjne pokazują, że to na lewym brzegu jest najwięcej napadów i innych przykrych zajść? Na pewno bierze się to z tzw. urban legends. Praga od zawsze uchodzi za najbiedniejszą część Warszawy. Powodów tego stanu podaje się wiele. Gros osób twierdzi, że może gdyby wojna nie oszczędziła zabudowy, to sytuacja wyglądałaby inaczej. Tyle tylko, że są to zwyczajne gdybania typu, co by było, gdyby babcia miała wąsy. Wiadomo, że tam, gdzie jest bieda, tam istnieje większa możliwość na to, że narodzi się tam patologia. Ludzie muszą sobie przecież jakoś radzić. Praga miała w swojej historii sytuacje, że celowo ściągano na jej teren ludzi z marginesu społecznego i próbowano zbudować tu coś na kształt getta. Przez takie działania jedna z najpiękniejszych i najbardziej praskich ulic po dziś dzień, niesłusznie, nosi opinię jednej z najgorszych. Dziś jednak już prawie nie słychać straszenia ulicą Brzeską a straszakiem jest teraz ulica Dudziarska. Powoduje to, że ludzie na Dudziarską się nie zapuszczają, w internecie można przeczytać komentarze, że tam psy ogonami szczekają, a wszelakie ptactwo stamtąd zawraca. Cierpi sama ulica, najbardziej jednak cierpią mieszkańcy. Przyjęło się bowiem rozumować na zasadzie, że jeśli ktoś ma mniej pieniędzy lub przez długi odebrano mu mieszkanie i umieszczono w innym miejscu, to jest to zły człowiek i na pewno cwaniak, bo uczciwej osoby taki los nie spotyka. Na szczęście na Dudziarskiej zaczyna się dziać, jest m.in. Festiwal Nauki, w okolicy działa teatr. Kolejną sprawą, która często jest przywoływana, to to, że prażanie różnią się od pozostałych warszawiaków. Warszawiacy nie są jednak w stanie wskazać, o co chodzi z tymi różnicami. Otóż na Pradze ludzie są sobą. Nie silą się na to, by np., idąc na plażę wskoczyć w najdroższe ciuchy z szafy, co można zaobserwować wśród ludzi, którzy odwiedzają praski brzeg, by napić się na plaży piwa, rozpalić ognisko czy poimprezować. Prażanin idzie na plażę w stroju adekwatnym do miejsca. Jeśli nie lubię makijażu, to nikt na prawym brzegu nie patrzy na mnie wilkiem tylko dlatego, że mam niedoskonałości cery, których nie chcę zakryć pod fluidem i pudrem. Mogę wyjść na ulicę w klapkach, z wałkami na głowie czy w piżamie i nikt z tego powodu nie stuka się w głowę ani nie komentuje. Mam ochotę napisać się na podwórku czy ulicy piwa, to to robię i nikomu to nie przeszkadza. Prażanin jest sobą, co często nie podoba się przyzwyczajonym do błyszczenia wszędzie ludziom. Zarzuca się nam to, że nasze budynki pękają i być może ich stan powoduje, że Praga wydaje się jeszcze bardziej straszna. Mało kto pamięta, bo wielu ludzi ma gdzieś historię swojego miasta, że to jest zabudowa, która przetrwała, często XIX wieczna. To nie jest tak, że to mieszkańcy doprowadzili do tego, że nie ma balkonów ani elewacji. Trzeba pamiętać, że mieliśmy taki okres w historii, kiedy nasza władza celowo szpeciła budynki, odrywała balkony. Na wielu budynkach można wciąż zauważyć detale architektoniczne, a kiedy wejdzie się do środka kamienic, to widać zdobienia. Oczywiście część balkonów zdjęto, bo zagrażały ludziom, ale to inna inszość. Zły stan zabudowy powoduje, że bardziej mrocznymi wydają się jej mieszkańcy, a przecież kiedy wejdziemy do mieszkań, mamy tam często pięknie urządzone wnętrza. Jaki więc jest dzisiejszy prażanin? Według mnie taki sam jak był w przeszłości. Nie ufamy byle komu i na nasze zaufanie trzeba sobie mocno zapracować. Kiedy jednak pojawia się sytuacja kryzysowa np., pożar czy ktoś uległ wypadkowi, to jednoczymy się, by zbierać rzeczy potrzebne pogorzelcom a osoba, która uległa wypadkowi, może spodziewać się, że na jej rzecz zostanie zorganizowana jakaś kwesta czy piknik, co miało miejsce choćby parę dni temu. Prażanie nigdy nie mieli i nie mają w sercu lodu. Może na co dzień wydają się nieco szorstcy, to w bliższym ich poznaniu ta bariera szorstkości zostaje zdjęta. Trzeba pamiętać, że na prawym brzegu jak nigdzie indziej wciąż kultywuje się stosunki dobrosąsiedzkie, wciąż można pogadać z każdym na ulicy czy w sklepie. Wszyscy wiedzą prawie wszystko i to polecą, to odradzą. Żeby lepiej nas poznać, wystarczy wybrać się na nasz brzeg. 

1 komentarz: