poniedziałek, 28 grudnia 2015

Wszystko z przymusu

Ile razy spotkałam się, szczególnie w ostatnim czasie, ze stwierdzeniem, że coś muszę. Muszę mieć zawsze starannie wymalowaną buźkę, muszę podciąć włosy, muszę... Na każde "musisz" odpowiadam, że nic nie muszę, ja mogę. Każde przymuszanie mnie do czegokolwiek powoduje, że robię zgoła zupełnie coś innego. Przez całe swoje dotychczasowe życie miałam włosy ścięte na krótkiego jeża, a kiedy już postanowiłam hodować je, by oddać jednej z fundacji zajmującej się chorymi na raka, to zaraz zaczęły się mnożyć niczym grzyby po deszczu uwagi, że powinnam ściąć te włosy, że jak to tak myślę o chorych a nie o sobie. To jeszcze nic, bo przecież powinnam chodzić z tapetą na mordzie, bo kobieta nie powinna pokazywać się bez makijażu. Próby wyjaśnienia, że w makijażu czuję się tak samo, jakbym po Stalowej paradowała z gołą dupą, a do tego moja atopowa skóra truje się tym syfem, nie pomagają. Bo muszę i już. Uwag na temat ubioru nie zliczę, bo przecież powinnam paradować w szpileczkach-cipeczkach i się zabić o najbliższą dziurę w chodniku. Otóż, moi mili, zrozumcie, że człowiek chodzi ubrany i wygląda tak, jak jemu to odpowiada, a nie tak, by spełnić wasze widzimisię. I nie próbujcie nikomu wmawiać, że jeśli wygląda tak, jak chce wyglądać, to tylko się szpeci. 

sobota, 19 grudnia 2015

Samotność wśród ludzi

Kończę dziś kolejny rok życia i naszła mnie refleksja, że wszystko to, co robiłam do tej pory jeśli chodzi o relacje międzyludzkie, to straszliwa pomyłka. Związki, które miały być wow i relacje, które zapowiadały się super, a wyszło jak zawsze. Wspólna z kimś noc, wspólny poranek, które były poprzedzone rozmową o tym, że mnie skrzywdzono, o tym, że ta nowa osoba taka nie jest i żeby nie porównywać do byłej. I zapewnienie, że nie traktuje mnie jak przygodę. I po raz kolejny naiwność z mojej strony, bo przecież jak ktoś, o kim wszyscy mówili, że czuje do mnie sympatię i że to widać, może zlekceważyć najważniejszą dla mnie okazję w roku, czyli moje urodziny. I moje urodziny i mnie, bo prosiłam chociaż o pół godziny na spotkanie. I takie smutne podsumowanie - inni mnie cenią i podziwiają, a ja siebie coraz bardziej przez takie coś nienawidzę. 

czwartek, 17 grudnia 2015

Robienie w jajo

Słyszałam często od swoich znajomych, że pracodawcy nie wypłacają im należnych pieniędzy. Użeranie się i sądy pracy. Przepracowałam w nowej robocie już prawie dwa miesiące i do przedwczoraj na moim koncie miały wylądować pieniądze za pierwszy miesiąc. Zgodnie z umową. Pieniędzy nie ma i nie wiadomo kiedy i czy w ogóle będą. Od szefa usłyszeliśmy, że, cytując dosłownie, jak nam się nie podoba to mamy wypierdalać, że w dupie ma nas, w dupie ma nasze wypłaty i w dupie ma to, że są święta. Ja i moi koledzy zostaliśmy bez pieniędzy na życie. Już pomijam fakt, że wyciągnęliśmy tę firmę za uszy do góry, że tyraliśmy nawet w weekendy, by potem nie odebrać nadgodzin. To wszystko pracodawca ma w dupie.