środa, 11 listopada 2015

O płytkości rozumowania

Jeszcze do niedawna twierdziłam zażarcie, że wygląd się nie liczy. Liczy się charakter. Otoczenie patrzyło na mnie z politowaniem, a wszystkie maszkary szukały u mnie szczęścia. Celowo napisałam "maszkary", bo uświadomiłam sobie, że wygląd jest cholernie ważny. Nie oszukujmy się - jesteśmy wzrokowcami. Kobiety także. Wizerunek to coś, po czym decydujemy czy warto zwrócić na kogoś uwagę, czy sobie odpuścić. Po raz pierwszy postanowiłam się wyłamać i dałam szansę mężczyźnie o budowie ciała, przez którą już dalej nie patrzę na ewentualne zalety. I wiecie co? Cholera, nie zadziałało. Spora nadwaga u przedstawicieli płci brzydszej niesie za sobą pełno dodatkowych komplikacji. Jakich, domyślcie się. Komplikacje te powodują rozczarowanie. Za cholerę nie czuję się jego kobietą, chociaż chodzi i ćwierka naokoło, że jesteśmy razem. Nie, nie jesteśmy. W zasadzie nigdy nie byliśmy. To on sobie coś ubzdurał. Widzę w tym niemalże kopię mojej relacji z byłym. Tyle tylko, że tam była chemia, mięta, magnetyzm, coś i było zajebiste łóżko. I tak, tęsknie za nocami z byłym, cholernie tęsknię. Tęsknię za jego oczami, najpiękniejszymi na całej Pradze. Albo ktoś nas kręci, albo dajmy sobie spokój, bo na bank nie zakręci. Na cuda nie ma co liczyć.